Kupiłem motocykl za ponad 7 tysięcy. Nigdy tak bardzo się nie bałem podczas pierwszej przejażdżki

Pierwsza przejażdżka na mojej Hondzie CN 250 Helix

W skrócie
  • Pierwsza przejażdżka na świeżo złożonym motocyklu to spore ryzyko. Póki nie masz pewności co do stanu technicznego, uważaj podwójnie.
  • Kupiłem już wiele motocykli, w których znalazłem olbrzymie problemy techniczne - najbardziej przerażające jest to, że wcześniej dokonywałem na nich testów drogowych.
  • Zasada ograniczonego zaufania (także do siebie) jest bardzo istotna.
  • Jazd testowych zawsze dokonuj w pełnym rynsztunku.
  • Składałeś motocykl do późnej nocy? Przetestuj go na następny dzień. Najpierw wypoczęty i ze świeżą głową sprawdź czy wszystko skręciłeś jak należy.

Należę do osób, które kochają motocykle całym sercem. Jeżdżę na jednośladach od ponad 20 lat i przez myśl nie przejdzie mi, aby je porzucić. Są jednak chwilę kiedy jadę motocyklem z duszą na ramieniu. Zauważyłem, że tego typu sytuacje lubią się powtarzać.

Jestem maniakalnym zakupoholikiem motocykli. Kiedy tylko ubzduram sobie z totalnie irracjonalnych powodów, że chcę kupić kolejny motocykl, to nie ma takiej siły, która wybije mi ten arcygłupi pomysł z głowy. Będę chodzić, kręcić się i przeglądać ogłoszenia aż dokonam zakupu. To takie swędzenie jak po ukłuciu komara. Tak naprawdę nie przeszkadza mi ten problem – oczywiście dopóki mam co do garnka włożyć. Być może kiedyś będę musiał coś zmienić w swoim życiu. Dzisiaj nie ma takiej potrzeby.

Mam też problem z zaufaniem. Nie tylko z zaufaniem do innych, szczególnie nieznanych, ale i do siebie – o tym za chwilę. Mój problem związany z notorycznym kupowaniem motocykli sprawia, że powoli nazywam go procesem edukacyjnym. Uczę się masy rzeczy rozkręcając kolejny motocykl, patrząc na rozwiązania i podziwiając stare technologie. To naprawdę niesamowite. Jednak najważniejsza lekcja wyniesiona z jeżdżenia starymi motocyklami jest prosta: nigdy nie jeździć świeżo kupionym sprzętem przed przeglądem.

Nie raz przywiozłem do domu motocykl, którego stan na pierwszy rzut był całkiem obiecujący. Wiesz, oglądasz go i myślisz sobie: “nie było w nim żadnego partacza, ale mam farta!”.
Wszystko wygląda na oryginalne i utrzymane w zaskakująco dobrej formie. Nic, tylko lać benzynę, zmienić olej i jeździć. Na szczęście dostrzegasz w nim jeden malutki problem. Rozkręcasz… i im dalej w las, tym gorzej. Pod pięknie zachowanymi plastikami znajdujesz niespodzianki, które powodują ciarki na Twoim ciele.

Niedokręcone lagi, odkręcony amortyzator, nieprzykręcona tylna oś, luźne koło zębate na tylnym kole, ogryzione przez myszy izolacje kabli, pęknięte koła, spawane ramy, zaklejone silikonem kanały olejowe. Mógłbym tak wymieniać w nieskończoność. Moje doświadczenie każe mi twierdzić, że zanim wsiądę na świeżo kupiony motocykl, który potrafi osiągnąć prędkość 100 km/h najpierw go rozbieram i śrubka po śrubce sprawdzam. Robię to nie tylko z powodu strachu o swoje życie, ale i oszczędności. Odkręcone koło zębate, zwarcie w instalacji czy zaklejone kanały olejowe potrafią doprowadzić do masakrycznie dużych wydatków – w tym nawet do pożaru (jeśli dojdzie do zwarcia w instalacji elektrycznej).

Pierwsza przejażdżka. O tym warto pamiętać:

  1. Pamiętaj, że jeśli jesteś na oględzinach motocykla, to nie masz wiedzy na temat stanu technicznego wszystkich elementów.
  2. Testuj motocykl ostrożnie i stosuj metodę bardzo ograniczonego zaufania.
  3. Po zakupie motocykla solidnie go prześwietl. Jeśli się na tym nie znasz, to zleć to zaufanemu mechanikowi.
  4. Jeśli składasz motocykl sam, to zanim się przejedziesz odpocznij i podejdź do niego ze świeżą głową. Być może dostrzeżesz coś, co warto poprawić.
  5. Zanim wyjedziesz na drogę, sprawdź działanie układu hamulcowego.

Uwierzcie mi, że tutaj nawet nie jest winny handlarz, który mógł cokolwiek przegapić. Każdy z nas jest tylko człowiekiem. A z kolei mysz, myszą. Wystarczy, że motocykl stał na parkingu przez wiele miesięcy, zanim został przywieziony do naszego kraju – mogło się z nim stać wszystko. Postoje na wielkich magazynach, z których importerzy przywożą używane motocykle do Polski również w tej w kwestii nie pomagają. Właśnie dlatego zawsze rozkręcam motocykl i skręcam po swojemu. To podstawa podstaw. Oczywiście zajmuje to sporo czasu i wiąże się z kolejnymi wydatkami, ale spokojny sen warty jest dla mnie naprawdę dużo.

Honda Helix. Przeżyłem z nią sporo

Tak naprawdę to co powyższe, napisałem tytułem przydługiego wstępu. Jakiś czas temu kupiłem Hondę CN 250 Helix. Wydałem na nią kupę pieniędzy i to powinno wskazywać, że jej stan jest przynajmniej zadowalający. Niestety nie był. Zdjąłem wszystkie możliwe plastiki, które wyglądały nienajgorzej i moim oczom ukazał się… horror. Oczywiście zjedzone przez myszy przewody elektryczne, nieskręcone śruby zawieszenia, woda, a co za tym idzie rdza w układzie chłodzenia. Znów. Mógłbym wymieniać bez końca. Przez ostatnie dwa, może trzy miesiące próbowałem przywrócić skuter do stanu używalności. Niestety rozkręcenie jednego elementu, wymagało ingerencji lub zamawiania innej części i tak bez końca. Silnik wyjechał z ramy – roboty było co niemiara.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

To jednak jest najmniej przerażające. Najbardziej przerażające jest to, że przed zakupem dokonałem jazdy próbnej. Każdy jej dokonuje. Robimy to w najróżniejszy sposób – czasami zachowawczo i w stresie, czasami na kozaka rozpędzając motocykl do dużych prędkości. Mam nadzieję, że to będzie dla nas wszystkich lekcja. Pamiętaj, że jadąc motocyklem w trakcie oględzin może się z nim zdarzyć wszystko. Być może był składany w nocy przed Twoim przyjazdem, a ktoś (nawet dobry fachura) ze zmęczenia czegoś nie przykręcił? Tego nie wiesz. Uczulam zatem na to!

Jazda próbna. Bałem się jej bardzo

W końcu udało mi się to wszystko poskładać. Wymagało to ode mnie ogromnej cierpliwości. Nadeszła jazda próbna. Nie robiłem żadnych zdjęć, ani nie kręciłem filmu. Zwyczajnie dlatego, że się bałem. Bałem się, że sam czegoś nie przykręciłem lub źle poskładałem. Jesteśmy ludźmi i każdy z nas popełnia błędy. Czasami wystarczy, że zadzwoni telefon, a Ty odejdziesz od pracy na kilka minut i zapomnisz co robiłeś przed chwilą. Czy masz pewność, że wrócisz dokładnie do ostatniej wykonywanej przez siebie czynności? Ja takiej nie miałem. Dokonałem tak dużo napraw przy swoim Helixie, iż domniemanie fiaska na którymś z etapów było całkiem rozsądne. Zawsze pierwsza przejażdżka na motocyklu mnie stresuje. Uważam zatem podwójnie.

Tak wyglądała instalacja elektryczna ukryta głęboko pod plastikami – gdyby ten pomarańczowy kabelek z oskórowaną koszulką dotknął nakrętki, mogłoby dojść do pożaru skutera, w wyniku którego spłonąłby cały garaż.

To nie jest pierwszy mój strach przed jazdą próbną. Zawsze kiedy składam motocykl z kawałków, wiem że coś mogę spartolić. Pewność siebie jest ważna w życiu, ale jeszcze ważniejsza jest dokładność. Tej po prostu czasami mi brakuje. Myślę, że może jej brakować każdemu na pewnym etapie zmęczenia.

Dobrą radą będzie porzucenie jazd próbnych w dniu składania motocykla. Jeśli skończyłeś składać swój sprzęt późno w nocy, to po prostu poczekaj z przejażdżką do kolejnego dnia. Przyjdziesz do garażu wypoczęty i ze świeżą głową. To bardzo ważne. Dopiero wtedy sprawdź jeszcze raz wszystko dookoła i dopiero wtedy przetestuj motocykl.

Pamiętaj o pełnym ubraniu motocyklowym i zasadzie ograniczonego zaufania (nawet do siebie). Zacznij od małych prędkości, sprawdź dokładnie hamulce, skup się na zawieszeniu. Dopiero później stopniowo rozpędzaj motocykl. Dla swojego dobra, Twoich bliskich i osób postronnych. To chyba dobra rada.

Inne publikacje na ten temat:

2 opinii

  1. No i co w końcu z tym Helixem? Jak jeździ. Ile wydałeś i czy mogłeś kupić w podobnym stanie za podobną kasę?

  2. Kupiłem bandita za 2,5k, naprawiłem i na zakrętach umiejętnościami brałem A7 835nm

    Jednak umiejętności > drogie maszyny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button